W praktyce niezwykle często spotykamy różnego rodzaju komplikacje na drodze do wypłaty z ubezpieczenia OC. Mamy bowiem trzy strony postępowania szkodowego, a każda z nich może się zachować w sposób nieprzewidziany, niekompetentny albo nawet bezprawny. Dlatego właśnie ubezpieczenia OC, a zwłaszcza szkody z tych ubezpieczeń, są takie ciekawe…
– Paweł Sukiennik, PS Consult, Lloyd’s Polska Compliance Officer
Droga do wypłaty z ubezpieczenia OC jest dłuższa niż do wypłaty z innych ubezpieczeń. Dzieje się tak dlatego, że zanim dojdzie do wypłaty odszkodowania, musi zakończyć się etap ustalania nie tylko odpowiedzialności ubezpieczyciela, ale i samego ubezpieczonego. Wynika to z tzw. zasady akcesoryjności ubezpieczenia OC, a więc z jego istoty.
Zilustrujmy to przykładem.
Zdarzenie, ale nie szkoda
Na przedmieściu dochodzi do zawalenia się niewielkiej hali magazynowej, czyli zdarzenia wyrządzającego szkodę rzeczową. To wiemy. Nie wiemy jednak, czy ktokolwiek – poza właścicielem budynku – doznał jakiegokolwiek uszczerbku na mieniu czy zdrowiu w wyniku tego zdarzenia. Gdyby chodziło o ubezpieczenie budynku, a nie OC, właściciel spokojnie mógłby już zgłaszać szkodę, a ubezpieczyciel miałby 30 dni na wypłatę bezspornej kwoty świadczenia.
W ubezpieczeniu OC jest jednak inaczej. Właściciel może zgłosić to zdarzenie także i z tego ubezpieczenia, ale nie może liczyć na jakąkolwiek wypłatę. Do tego potrzebne jest roszczenie osoby trzeciej – poszkodowanej w zdarzeniu. A takiego nikt nie zgłosił. Ubezpieczyciel OC rejestruje zdarzenie, ale nie szkodę, nie zakłada więc żadnej rezerwy na odszkodowanie.
W kilka dni po zdarzeniu ekipa zaangażowana przez właściciela do odgruzowania odkrywa zmiażdżone zwłoki leżące na chodniku, na który zawalił się budynek. Jest zatem poszkodowana osoba trzecia. Nie ma jednak roszczenia. Z punktu widzenia ubezpieczenia OC nic się zatem nie zmieniło – ubezpieczyciel oczekuje na roszczenie, wciąż nie zakładając rezerwy.
Pośrednio poszkodowany
Upływa ponad rok. W trzynastym miesiącu po katastrofie budowlanej zgłasza się do właściciela hali ojciec osoby, która zginęła w wypadku, czyli tzw. pośrednio poszkodowany. Nie składa jednak żadnych roszczeń, tylko je zapowiada, zachęcając właściciela do polubownego załatwienia sprawy. Ten, w porozumieniu ze swoim ubezpieczycielem OC, odmawia przyjęcia odpowiedzialności. Likwidacja szkody OC nie wchodzi jednak jeszcze w kolejną fazę – wciąż nie ma roszczenia.
Upływa kolejne 8 miesięcy. Do właściciela budynku wpływa pozew o zapłatę zadośćuczynienia i renty. Właściciel przekazuje go niezwłocznie swojemu ubezpieczycielowi OC. Ten, otrzymując w tym momencie formalne roszczenie, zakłada rezerwę szkodową. Nadaje też numer szkodzie i porozumiewa się z ubezpieczonym co do dalszych kroków. Wspólnie postanawiają nie uznawać roszczenia i wdać się w spór, ponieważ dysponują ekspertyzą wskazującą na ruchy górotworu (tzw. „szkodę górniczą”) jako wyłączną przyczynę zawalenia się hali.
Spór sądowy trwa 6 lat i kosztuje ubezpieczyciela ponad 200.000 zł. Narastają też odsetki. Jednak to właściciel hali ostatecznie wygrywa. Sąd obciąża więc kosztami postępowania stronę przeciwną. Do wypłaty z ubezpieczenia OC nie doszło, chociaż koszty obrony ubezpieczonego przejął ubezpieczyciel, więc jakaś wypłata z polisy OC miała miejsce.
W innym możliwym scenariuszu ubezpieczyciel, po zbadaniu przyczyn katastrofy budowlanej, wspólnie z ubezpieczonym mógłby dojść do wniosku, że odpowiedzialność tego ostatniego jest bezsporna. Zaspokoiłby zatem uzasadnione roszczenia uprawnionego. Do wypłaty z ubezpieczenia OC doszłoby, bez czyjejkolwiek zwłoki, po ponad 20 miesiącach od zdarzenia wyrządzającego szkodę. Czyli 19 miesięcy później niż z ubezpieczenia budynku na wypadek katastrofy budowlanej…
W praktyce jest ciekawiej
Dwa powyżej opisane scenariusze są celowo uproszczone dla celów dydaktycznych.
Zauważmy, że ubezpieczony natychmiast o wszystkim informuje ubezpieczyciela, a ten działa tylko i wyłącznie w porozumieniu ze swoim klientem. Ubezpieczony nie ukrywa niczego, wzorowo współpracując z ubezpieczycielem. Nie dąży też do uznania własnej odpowiedzialności i nie „kombinuje” z poszkodowanym przeciwko ubezpieczycielowi.
Poszkodowany składa od razu dobrze udokumentowany, formalny pozew, a nie litanię „nieuczesanych” i podkolorowanych żądań
Zdarzenie ma charakter nagły, nie stanowiąc rozciągniętego w czasie procesu polegającego np. na długotrwałym oddziaływaniu szkodliwych czynników.
Wreszcie – ubezpieczyciel bezzwłocznie i merytorycznie reaguje na każde zgłoszenie od ubezpieczonego, nie kwestionując swojej odpowiedzialności z powołaniem się np. na rażące niedbalstwo albo powolne osiadanie budynku.
W praktyce jednak niezwykle często spotykamy różnego rodzaju komplikacje na drodze do wypłaty z ubezpieczenia OC. Mamy bowiem trzy strony postępowania szkodowego, a każda z nich może się zachować w sposób nieprzewidziany, niekompetentny albo nawet bezprawny. Dlatego właśnie ubezpieczenia OC, a zwłaszcza szkody z tych ubezpieczeń, są takie ciekawe…
Paweł Sukiennik
PS Consult, Lloyd’s Polska Compliance Officer