Obecnie na rynku jest kilkanaście multiagencji aktywnie działających w zakresie konsolidacji. Nie oznacza to jednak, że konsolidacja zawładnie rynkiem.
– Jarosław Szwajgier, zastępca prezesa zarządu Compensy
Historycznie duże agencje zawsze koncentrowały się wokół
konkretnego produktu. Powstały właściwie dzięki firmom directowym, które wybrały
sobie kilku partnerów na rynku, dając im wyłączność na swój produkt. Później na
bazie tej wyłączności powstawały duże sieci sprzedaży. Jednak dzisiaj one też
muszą szukać pomysłów na sprzedaż.
Część multiagencji wprowadza rozwiązania technologiczne i tym przyciąga partnerów. Technologia to nie tylko narzędzia, ale również np. sposób pozyskiwania klienta.
Inni z kolei inwestują w działania marketingowe. Agent, działający pojedynczo ma mniejszą siłę oddziaływania niż jeśli działa w ramach jakiejś struktury. Z jednej strony zachowuje swoją tożsamość, z drugiej zaś – jego działania mają szerszy zasięg. Ma szyld związany z daną firmą, a więc dociera do większego grona odbiorców. Dzięki temu staje się widoczny.
Jeszcze inni inwestują w szkolenia lub wsparcie dla agentów na wysokim poziomie. Każda multiagencja jest inna. Każda ma swoje miejsce na rynku. Multiagencje w jakimś stopniu łagodzą to, co może sprawiać agentowi trudności we współpracy z ubezpieczycielem. U agregatora agent ma dostęp przykładowo do pięciu towarzystw, ale w podobnym modelu. Nie musi się zastanawiać, jak się z danym ubezpieczycielem pracuje, jakie są wymagania. Wszystko jest zgromadzone w jednym miejscu. Dla wielu osób to rozwiązanie jest bardzo wygodne. Dlatego agregatorzy mają rację bytu. Nie spodziewam się jednak, że na rynku powstanie jeden, duży agregator. Będzie to kilka, a może nawet kilkanaście dużych firm.
Nie zabraknie również miejsca dla lokalnych przedsiębiorców, których pozycja na lokalnym rynku na pewno będzie silna, ponieważ są na nim rozpoznawalni. Ważne jest, żeby właściwie dobierali sobie ludzi, aby w przyszłości mieli godnego następcę.
Jarosław Szwajgier
zastępca prezesa zarządu Compensy