Prewencja była zawsze drugą najważniejszą funkcją ubezpieczeń. W ostatnich latach jesteśmy coraz częściej zmuszani do rezygnacji z rozumianej tradycyjnie ubezpieczeniowej prewencji. Najwyższy czas, by do prewencji znów powrócić. W nowym jednak wymiarze, nowymi metodami. Bo prewencja to po prostu pomoc. A przecież znakomita większość klientów wcale nie chce szkody. I zrobi wiele, by jej nie mieć. Trzeba tylko im podpowiedzieć jak.
– Marcin Z. Broda
W klasycznym ujęciu doktryny ubezpieczeniowej wyróżniano zwykle trzy funkcje ubezpieczeń:
- ochrony ubezpieczeniowej,
- prewencyjną
- finansowe.
Funkcje finansowe zostawmy, bo chwalenie się, że ubezpieczenia to taki worek gotówki, do którego wielu się dokłada, a niektórzy tylko mogą brać, nie zawsze ubezpieczeniom robi bardzo dobrze. Choć z drugiej strony oczywiście właśnie ten worek ciepłej gotówki różni ubezpieczenia gospodarcze od ubezpieczeń społecznych, gdzie gotowego na wypłaty worka gotówki brak.
(Swoją drogą bardzo zazdroszczę ubezpieczeniowcom w krajach, gdzie język od razu rozróżnia ubezpieczenia i ubezpieczenia społeczne. Tak, jak w angielskim: insurance i social security. Język nie ściemnia, że „ubezpieczenie społeczne” to w ogóle jakieś ubezpieczenie. To pomoc społeczna, czy też zabezpieczenie społeczne. Podobnie różnicę mamy chyba po włosku, portugalsku, holendersku czy słowacku i czesku. Język ma znaczenie.)
Zapewnić wypłatę
Najważniejszą funkcją ubezpieczeń zawsze było zapewnienie ochrony ubezpieczeniowej. W najdalej idących definicjach:
zapewnienie ubezpieczonemu wypłaty, w spodziewanej przez niego wysokości i czasie, świadczenia w przypadku realizacji zdarzenia losowego.
Bardzo dobra definicja, czym jest – albo czym powinno być – ubezpieczenie. Możemy oczywiście się spierać, czy powinniśmy tam mieć ’zdarzenie losowe', czy też ’wypadek losowy'. Rzecz o tyle ważna, że zdarzenie może być pozytywne (np. wygrana w totolotka lub… urodzenie dziecka), a wypadek to już tylko przypadki negatywne. Sens ubezpieczeń widać tak naprawdę przy wypadkach losowych. Ale i za urodzenie dziecka, i za dożycie określonego momentu czasowego w ubezpieczeniach na życie też przecież potrafimy płacić. Nie ograniczajmy się więc może wyłącznie do zdarzeń negatywnych.
Zwykły klient, ubezpieczając się, wcale nie marzy o wypłacie odszkodowania. |
Możemy zastanawiać się również, czy tej „spodziewanej wysokości” nie zastąpić „wysokością zgodną z zawartą umową ubezpieczenia”. Podobnie wtedy „spodziewany czas” to będzie „czas określony w umowie”. To takie zabezpieczenie na wypadek, gdybyśmy nie potrafili wyjaśnić klientowi, co tak naprawdę w proponowanej umowie jest zapisane. Gdybyśmy nie chcieli wyjaśnić lub po prostu gdyby klient nie chciał słuchać. Bo tak przecież czasem też jest. Mimo najszczerszych naszych chęci.
Zapewnić bezpieczeństwo
Ochrona ubezpieczeniowa to – przy umowie ubezpieczenia – powinna być oczywista oczywistość. Ciekawsze będzie nasze podejście do funkcji prewencyjnej. Kiedyś bardzo głęboko zaszytej w ubezpieczenia. Czy przez prewencję materialną i finansowanie konkretnych, prewencyjnych przedsięwzięć, czy przez prewencję niematerialną, gdzie przez legislację, warunki umowy, wymagania dotyczące zabezpieczeń lub zachowania zwiększaliśmy dbałość o przedmiot ubezpieczenia.
Tradycyjne wymaganie dwu zamków wielozastawkowych to wymaganie prewencyjne. Wyłącznie szkód spowodowanych pod wpływem alkoholu też. Backupy przy ubezpieczeniu utraty danych również. Przypomnienie o przeglądach kominowych czy przeglądzie sieci elektrycznej w domach – tak, to też prewencja. Że o stosowaniu regresów do sprawców szkód nie wspomnę, bo to już znów oczywista oczywistość.
Z biegiem lat funkcja prewencyjna ubezpieczeń działa coraz słabiej. Coraz powszechniejsze klauzule alkoholowe, coraz powszechniejsze rezygnowanie z wymagań wobec klientów. Z jednej strony to uzasadnione i sytuacją faktyczną, i prawną. Sytuacją faktyczną, bo pewnie jednak większość naszych klientów nie chce sobie wyrządzić szkody. A prawną, bo sądy w praktyce bardzo łatwo przerzucają odpowiedzialność nawet za rażąco niedbałe zachowania klientów na ubezpieczycieli. Stąd wymaganie przez ubezpieczycieli od klientów rozsądnych zachowań, i potem próby ich egzekwowania przy wypłatach (w tym przypadku – odmowach wypłat), nie mają sensu.
Prewencja wzmacnia więź pomiędzy klientem i ubezpieczycielem. |
Szkoda, bo ubezpieczyciel powinien, a na pewno może, służyć pomocą, by nasze życie, nasze firmy, poukładać tak, by do szkód dochodziło możliwie najrzadziej, by było możliwie najbezpieczniej. Jak już stało chwilę wyżej – znakomitej większości klientów wcale nie zależy na szkodzie. Nie zawsze łatwo w to uwierzyć, choćby obserwując ruch drogowy. Tak naprawdę jednak i na drogach większość niebezpiecznych zachowań to bardziej brak wyobraźni niż nawet tylko godzenie się na szkodę.
Coraz większa liczba klientów przyjmie i w Polsce rozsądne porady, jak żyć bezpieczniej, jak bezpieczniej zorganizować swoje mieszkanie lub dom. Lub jak zabezpieczyć ukochany samochód. Może raczej jako zachęta, a już bez ostrych wymagań. To dla ubezpieczycieli na pewno trudniejsze. I bardziej kosztowne. Ale zapewne też w długim okresie potencjalnie korzystne. Bo prewencja ubezpieczeniowa na pewno wciąż może się ubezpieczeniom opłacać. Nie bez przyczyny to druga najważniejsza funkcja ubezpieczeń.
Marcin Z. Broda
#dumnuzubezpieczeń
Dziennik Ubezpieczeniowy, redaktor naczelny