W OC ppm jesteśmy znów w 2014 roku


#ubezpieczenia / czwartek, 16 lipca, 2020

Wiele osób na rynku pamięta jeszcze wyniszczającą rynek wojnę cenową z lat 2013-2014 i późniejszy gwałtowny wzrost stawek w 2016 i 2017 roku. Wiele wskazuje na to, że znów jesteśmy gdzieś na początku 2014 roku. Nie jest jeszcze źle, jeszcze się uśmiechamy. Ale jeśli pójdzie tak dalej… nie będzie dobrze…

Szczyt przypisu składki w obowiązkowym ubezpieczeniu OC posiadaczy pojazdów mechanicznych mieliśmy w połowie 2018 roku. Od roku przypis już spada – łącznie o 3%. Wydaje się mało, ale przy poprzedniej wojnie cenowej ten wynik był podobny.

Należy pamiętać, że bezwzględny spadek przypisu składki to tylko jeden z elementów, najłatwiejszy do zaobserwowania. Mamy jeszcze przecież stały wzrost liczby ubezpieczonych pojazdów oraz wzrost wartości wypłacanych odszkodowań i świadczeń. Innymi słowy – za mniej ubezpieczamy więcej samochodów i wypłacamy coraz więcej większych szkód.

Perspektywy…?

Okres II kwartału 2020 roku to zmniejszona szkodowość w ubezpieczeniach komunikacyjnych. Dla części ubezpieczycieli był to pretekst do dalszego obniżania składek. Jeśli tempo zmian się nie zatrzyma – już w końcówce tego roku, i w przyszłym roku będziemy coraz szybciej spadać. Dokładnie tak, jak było to w poprzedniej wojnie.

Zwróćmy uwagę na największych ubezpieczycieli. Strategia wysokich cen powodowała, że PZU stale traciło rynek. Zyskiwały z kolei Warta i Ergo Hestia, które dzięki przewadze technologicznej przy wycenie składek (zwanej pieszczotliwie pricingiem) mogły sobie pozwolić na agresywne działania.

Jak długo „narodowy ubezpieczyciel” będzie akceptował bycie „dawcą”? Wielu agentów ubezpieczeniowych wie, że zmiana już nastąpiła.

Możliwe konsekwencje to oczywiście dalsza konsolidacja rynku. Efektem poprzedniej wojny cenowej było przede wszystkim ograniczenie liczby ubezpieczycieli: zniknęło Liberty przyłączone do Axy, straciła niezależność Proama właściwie oddając cały wcześniej zdobyty przypis, Gothaer został przejęty przez grupę VIG. Wiemy też oczywiście o przejęciu polskiej Axy przez Uniqę, co również w jakimś stopniu było jeszcze późnym skutkiem poprzedniej wojny cenowej. Nie ma wątpliwości: kolejna wojna spowoduje, że kolejni mniejsi ubezpieczyciele „poddadzą” lub przynajmniej znacząco ograniczą swoje biznesy.

Coraz trudniej będzie też wejść na polski rynek kolejnym graczom. Choć tu pewną nadzieję dawać może Euroins z (już?) 0,7% udziału w rynku. Choć to przecież wciąż za mało, by odegrać jakąkolwiek istotną rolę.

Wojna cenowa to oczywiście również zmiany w pośrednictwie. Najprostszymi konsekwencjami będą zmiany prowizji. Znacznie bardziej dolegliwa może być dla pośredników zmiana w podejściu największych grup ubezpieczeniowych (PZU z Link4, Warta, Ergo Hestia oraz dodatkowo VIG i Uniqa z Axą) do budowy sieci. Można spodziewać się znacznie większego nacisku na lojalność pośredników. Niekoniecznie, a nawet zapewne, nie wyłączność, ale lojalność. Wymuszaną chociażby przez wymaganie wysokiego poziomu odnowień oraz rentowności pozyskiwanego dla danego ubezpieczyciela portfela. Już teraz zresztą znaczna część agentów kieruje „lepszych” klientów do swojego ubezpieczyciela lub ubezpieczycieli pierwszego wyboru nawet, jeśli cena nie jest u nich najniższa. Klienci „niepewni” trafiają do innych ubezpieczycieli – tam, gdzie poziom szkodowości nie przekłada się tak bardzo na wynagrodzenie agenta.